Już wiem jak zacząć... normalnie.
Czy wie ktoś, jak być nie patologiczny, będąc nie patologiczny? Ja wiem, że to zakręcone. Ale tak jest. Gdy chlałem, lat kilkanaście temu i okradałem, co się da, i od kogo się da. Gdy lałem cienkim moczem na robotę. Byłem cfaniaczkem, który robi przekręty w robocie i ma kasy za to full. Byłem, o ironio, szanowany i chwalony, że jestem „cacuś”. Teraz, gdy do roboty chodzę normalnie, nie chleję, nie kradnę, nie robię przekrętów, czasem pomogę ludzikom. To stałem się patologiczny. Czyli gorszy, jakiś kapuś jestem, jakieś cudo, które nie pije i nie pali, jakieś coś do poniewierania. A obok brygadzista, pijaczyna jakich mało, drugi też. I ci ludzie są chwaleni. (Z jednym wyjątkiem mistrz tego nie lubi). Kierownik trzyma sztamę z nimi. I wszyscy są cacy, oprócz mnie i Ewalda, który też nie pije. I ma przechlapane jak i ja. Jak to jest, w tym zasranym kraju? Czy nie można normalnie żyć? A już troszkę przeżyłem. Czy prawość, normalność, to tylko ułuda? Czy trzeba być złodziejem, żeby być szanowany? Wie ktoś?